*Adelaida*
Czułam się jakby każda komórka mojego ciała paliła się żywym ogniem, a ciało ważyło tony. Nie miałam siły nawet podnieść powiek. Byłam wykończona. Próbowałam sobie przypomnieć co się takiego stało, ale wszystko było jak we mgle. To było okropne. Czułam się jak w horrorze. Brakowało jeszcze żeby ktoś mnie pokroił żywcem na kawałki i zakopał je w ogródku. Na samą myśl żołądek podszedł mi do gardła, a serce zaczęło mocniej pompować krew. Gdyby nie to, że jestem sparaliżowana to bym pewnie spierdzielała stąd w podskokach.
Straciłam przytomność. Nie wiem gdzie byłam, jak długo trwałam w takim stanie. Nic nie wiem. Jedynym plusem było to, że mogłam otworzyć oczy. Wymagało to wielkiej siły, ale było warto. To świadczyło, że mój stan się polepsza. Wciąż jeszcze wszystko wydawało się być snem, wszystko było nieostre, nieco rozmazane. Wciąż się bałam, ale już mniej. Wszystko zmierzało w miarę dobrym kierunku.
Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu mogłam ruszać kończynami, siąść. Było o wiele lepiej. Wzrok mi się również polepszył. Wreszcie mogłam się rozejrzeć dookoła. Jednak to co zobaczyłam wcale nie było wesołe. Byłam w jakimś pomieszczeniu pełnym świec, masek, słoików z narządami i doniczkami z jakimiś roślinami. Wyglądało to strasznie, w szczególności te słoiki. Na dodatek powietrze pachniało dziwnie. Aż kręciło się w głowie.
Siedziałam tak jeszcze chwilę aż usłyszałam głosy. Były coraz głośniejsze. Szybko ponownie położyłam się na podłodze i zamknęłam oczy. Udawałam, że śpię. Gdy były wystarczająco blisko mogłam w miarę rozróżnić słowa. Jakieś kobiety mówiły o rytuale, zaklęciu. Wspomniały też moje imię. Wydało mi się to już całkiem dziwne. Potem otworzyły się drzwi i weszły.
*Denise*
Od doby Adel pozostawała w stanie odrętwienia, co zaczynało nas martwić. Powinna była już dawno temu się obudzić. Może z czymś przesadziłam? Nie, to niemożliwe. Do tego ta jej koleżanka. Ona też musiała zjeść z Adel. To nie wróżyło niczego dobrego. Zwykłego człowieka mogło to nawet zabić. Nikt nie wiedział jakie to będzie mieć dokładnie skutki więc dziewczynę związaliśmy i czekaliśmy aż się wybudzi. Wtedy zadecydujemy co dalej.
- Coś jest nie tak. Ona powinna się obudzić. Nie przesadziłaś z żadnym ze składników.
- Nie, to niemożliwe. To pewnie ona. Ona musi to blokować. - Skądś znałam ten głos, ale nie wiedziałam skąd.
- Obyś się nie myliła.
Cholera miałam ochotę wziąć ją i potrząsnąć tym ciałem. Cholerna małolata. Wszystko się znowu komplikuje. Jeśli do północy się nie obudzi będę mieć wielkie problemy. Poniosę konsekwencję, bo to będzie moja wina. Nie ważne, że nigdy nie zawiodłam. To nie miało znaczenia. Na ten rytuał czekaliśmy tak wiele lat. Nie mogliśmy teraz zawieść. Ja nie mogłam ponieść porażki.
*Blake*
Działo się coś dziwnego. Nigdzie jej nie widzieliśmy. W jej domu panowała głucha cisza. Nie mogłem jej namierzyć tak jakby ktoś ją ukrył. Razem z Gabrielem siedzieliśmy jak na szpilkach. Teraz obydwaj dostaniemy po skórze za niedopełnienie obowiązków. Mogłem się założyć, że to sprawka wiedźm. Czas im się kończy więc wymyślą wszystko byle tylko ją zdobyć. Są zdolne do wszystkiego. Mogą nawet zabić. Już nie raz to robiły, a co dopiero teraz kiedy w grę wchodzi potężny rytuał. Musimy być bardzo ostrożni. Jeden błąd i już po nas.
*Kimberly*
Coś jest nie tak. Od doby nie mam nowych wieści od tej małej. Coś musiało się zdarzyć. Albo czarownice w końcu się ruszyły, albo to nieśmiertelni zrobili pierwszy krok. Bardziej spodziewałam się reakcji czarownic. Były groźniejsze, zawsze miały jakiegoś asa w rękawie nie to co my. Mimo wszystko musiałam przebadać wszystkie opcje. Bez jednoznacznych wiadomości nie mogłam niczego zrobić. No mogłam jedynie wrócić do domu, ale nie chciałam. Chciałam jej mocy dla siebie. Skoro tak się o nią biją to musi być przeogromna. Choć z drugiej strony może być jak bomba z opóźnionym zapłonem. Może mnie zabić, ale o to nie dbam. Nie mam nic do stracenia. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do jej domu. Musiałam zrobić to co umiem najlepiej. Musiałam ją wytropić. Wepchnęłam nos w poduszkę i wąchałam. Gdy złapałam trop wzięłam jeszcze jakąś jej piżamę i pobiegłam tam gdzie prowadził mnie nos. To co znalazłam przewyższało tysiąckroć moje najśmielsze wyobrażenia.
Jak zawsze super ;* tylko troszkę krótki. ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam / Nat <3
Trochę byłam zmęczona i weny nie miałam, ale postaram się żeby kolejny był dłuższy i ciekawszy ;)
Usuń