środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 6

   Zaczynało mi szumieć w głowie. Spore ilości alkoholu we krwi dawały o sobie znać. Nie pamiętam kiedy tak się czułem. Od wielu lat unikałem alkoholu, używek. Nie chodziło tu o wiek, ani zdrowie bo jestem inny, ale o sam fakt, że wtedy stawałem się innym człowiekiem. Robiłem różne rzeczy, niektóre nie były zbyt miłe. Potem miałem wyrzuty sumienia. Dręczyły mnie i do tej pory dręczą, nie dają o sobie zapomnieć. Mogłem w pewnej części wyłączyć swoje człowieczeństwo, ale ja chciałem czuć ten ból, by nie zapomnieć o mojej drugiej, dzikiej naturze.
- Jeszcze jednego? - Gabriel wyrwał mnie z moich myśli.
- Nie. Już mi wystarczy. - Tak na prawdę chciałem więcej, ale musiałem być silny. Nie mogłem się złamać.
- Cóż, twoja strata. Mam nadzieję, że za mocno cię nie spiłem.
- Spokojnie. Nic mi nie jest.
- To dobrze. Teraz czas na twoje zadanie. Idź po swoją teczkę.
- Ale teraz? Jak?
- Kurwa weź mnie nie załamuj. Idź po tą pieprzoną teczkę. Dziewczyna jest tu, a jej ciotka pewnie dalej siedzi na tym swoim sabaciku.
- Na sabaciuku? O czym ty mówisz?
- Jej ciotka jest wiedźmą, ale jej moc jest ograniczona. Potrzebuje tej małej. Wiesz co się stanie jeśli nie przejdzie przemiany.
- Wiem. - Westchnąłem i spuściłem wzrok.
- Więc zrób to co masz zrobić i zajmijmy się tym wszystkim jak trzeba.


*Adelaida*

   Nie wiem który to był mój drink, ani która była godzina. Miałam to za przeproszeniem w dupie. Chciałam po prostu się napić żeby zapomnieć o tym wszystkim co się stało, by ulżyć sobie. Jak do tej pory szło mi świetnie. Zupełnie zapomniałam o bożym świecie. Dziewczyny mi w tym pomogły. Były w nie lepszym stanie ode mnie choć Megan była już lekko zielona, co zapowiadało, że będzie kolejna atrakcja tego wieczoru.
- To co dziewczyny pijemy? - Zapytała Sid.
- Polewaj. Meg dobrze się czujesz? - Pokręciła przecząco głową. - Daj mi śmietnik. Szybko!
   W ostatniej chwili Sydney zdążyła z koszem. Jeszcze chwila i by to się o wiele gorzej skończyło. Meg haftowała dobre parę minut. Opróżniła chyba cały swój żołądek. Z zielonej zmieniła się na białą jak kartka papieru. Chciałyśmy jej zrobić herbatę, ale uparła się że nic jej nie jest i może dalej pić. Odpuściłyśmy, żeby nie robić awantury.
- Dlaczego tu mieszkasz?
- Co takiego?
- No wiesz dlaczego się tu przeprowadziłaś?
- To skomplikowane. - Pomimo, że nieźle dałam czadu nie chciałam mówić o tym.
- Nikt normalny by tu nie przeprowadził się.
- Zamknij się Megan. - Powiedziała Sid. - Nikt nie musi ci się spowiadać.
- Przecież to jest kompletna dziura. Nic tu nie ma, żadnych perspektyw na przyszłość. Co tu w takim razie robisz? Z własnej woli chyba byś się tu nie przeniosła co?
- Weź się zamknij. Jesteś pijana.
- Weź się odpieprz. Czuję się świetnie. Adel przecież nam możesz powiedzieć. Co takiego się stało?
- Nie chcę o tym mówić. 
   Megan naciskała. Na nic się zdawały próby uciszenia jej. Ciągle pytała i pytała. Nie miałam ochoty im o tym opowiadać. Zbyt krótko je znałam, a to nie były informacje z którymi chciałam się dzielić z kimś mi obcym. Nawet moja stara przyjaciółka nie wiedziała wszystkiego. Nie to, że była zła czy nie ufałam jej, ale niektóre informacje zachowywałam jedynie dla siebie. Chciałam by było tak samo w tym przypadku. Niektórych rzeczy lepiej nie mówić ludziom. Są zbyt nieprzewidywalni i mogą nas zranić. 
- Przestań! - Już nie mogłam tego znieść. - O niczym wam
nie powiem, nie chcę o tym rozmawiać i koniec. Muszę wyjść się przewietrzyć. 
   Na dworze było przyjemne, orzeźwiające powietrze. Nie było ani za zimno, ani za gorąco, a w sam raz. Wzięłam parę głębokich oddechów i usiadłam na schodkach. Oparłam się o szczebelki i wygodnie się rozsiadłam. Nie zamierzałam tam zbyt szybko wracać. O nie. Musiałam ochłonąć bo mogło by to się źle skończyć, a tego nie chciałam. 

*Gabriel*

   Miał rację ona była inna, niczym rajski ptak. Każdy najmniejszy gest wykonywała z największą gracją, poruszała się tak płynnie, a jej głos był jak najczystsza melodia. Ideał. Gdyby nie przysięga bym ją zabrał ze sobą. Zabrał z dala od tego wszystkiego. Dał bym jej szczęście, spokój, wszystko czego by tylko zapragnęła. Ale była poza moim zasięgiem. Zazdrościłem mu. Miał najcenniejszy skarb, ją. Tyle, że ona o tym nie wiedziała, o wielu rzeczach nie miała pojęcia. Miała takie piękne, normalne życie, niestety już nie na długo. Wszystko miało się zmienić. Tak bardzo chciałem ją ocalić. Znałem ją tylko z opowieści, ale to mi w zupełności wystarczało. 
- Nie ładnie się tak natarczywie przyglądać komuś. - Zaświergotał ktoś koło mojego ucha. 
- Nie ładnie tak ludzi od tyłu zachodzić. 
- Nie mów, że tego nie lubisz. - Delikatnie przejechała koniuszkami palców w dół mojej ręki. - Uwielbiasz to.
- Przestań. Nie teraz. Lepiej mi powiedz co ty tutaj robisz?
- Stęskniłam się za tobą. 
- Kim?
- Chcę wiedzieć kim ona jest. Dlaczego tak bardzo namieszała. 
- Nie mogę ci tego powiedzieć. 
- Dlaczego? - Założyła dłonie i czekała na odpowiedź. 
- Bo to tajne. Z czasem się dowiesz, a teraz wracaj do domu. To nie twoja sprawa. 
- Nie chcę. Chcę zostać z tobą. 
- Nie! - Powiedziałem odrobinę za głośno. - Nie powinno cię tu być. Jeśli Blake się dowie, że w ogóle tu byłaś obydwoje będziemy mieli przejebane. Tego chcesz?
- Nie. - Zapadło milczenie. Dopiero po chwili się odezwała. - Lepiej będzie jeśli wrócę. Do zobaczenia niebawem. - Pocałowała mnie i zniknęłam w mroku. 
   Wróciłem wzrokiem na werandę, ale schody były już puste. Zniknęła. Pewnie wróciła do domu, albo z dziewczynami dalej baluje. Byłem zmęczony więc wróciłem do domu. Nie było jeszcze Blake'a więc wysłałem mu smsa i położyłem się spać.

*Adelaida*

   Pożegnałam się z dziewczynami i powoli szłam do domu. Po drodze zaczepiła mnie dziewczyna. Była mniej więcej w moim wieku i odrobinę wyższa. Otaksowała mnie wzrokiem i poszła dalej. Gdy mnie minęła cicho się zaśmiała. Odwróciłam się, ale jej już nie były jakby się rozpłynęła. Wydało mi się to dziwne. Może mam już schizy, w końcu nie tak mało wypiłam. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej. Gdy doszłam rzuciłam się na łóżko tak jak stałam. Nie miałam siły nawet  żeby przebrać się w piżamę, a co dopiero ogarnąć jakkolwiek.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz