Zaczynało mi szumieć w głowie. Spore ilości alkoholu we krwi dawały o sobie znać. Nie pamiętam kiedy tak się czułem. Od wielu lat unikałem alkoholu, używek. Nie chodziło tu o wiek, ani zdrowie bo jestem inny, ale o sam fakt, że wtedy stawałem się innym człowiekiem. Robiłem różne rzeczy, niektóre nie były zbyt miłe. Potem miałem wyrzuty sumienia. Dręczyły mnie i do tej pory dręczą, nie dają o sobie zapomnieć. Mogłem w pewnej części wyłączyć swoje człowieczeństwo, ale ja chciałem czuć ten ból, by nie zapomnieć o mojej drugiej, dzikiej naturze.
- Jeszcze jednego? - Gabriel wyrwał mnie z moich myśli.
- Nie. Już mi wystarczy. - Tak na prawdę chciałem więcej, ale musiałem być silny. Nie mogłem się złamać.
- Cóż, twoja strata. Mam nadzieję, że za mocno cię nie spiłem.
- Spokojnie. Nic mi nie jest.
- To dobrze. Teraz czas na twoje zadanie. Idź po swoją teczkę.
- Ale teraz? Jak?
- Kurwa weź mnie nie załamuj. Idź po tą pieprzoną teczkę. Dziewczyna jest tu, a jej ciotka pewnie dalej siedzi na tym swoim sabaciku.
- Na sabaciuku? O czym ty mówisz?
- Jej ciotka jest wiedźmą, ale jej moc jest ograniczona. Potrzebuje tej małej. Wiesz co się stanie jeśli nie przejdzie przemiany.
- Wiem. - Westchnąłem i spuściłem wzrok.
- Więc zrób to co masz zrobić i zajmijmy się tym wszystkim jak trzeba.
*Adelaida*
Nie wiem który to był mój drink, ani która była godzina. Miałam to za przeproszeniem w dupie. Chciałam po prostu się napić żeby zapomnieć o tym wszystkim co się stało, by ulżyć sobie. Jak do tej pory szło mi świetnie. Zupełnie zapomniałam o bożym świecie. Dziewczyny mi w tym pomogły. Były w nie lepszym stanie ode mnie choć Megan była już lekko zielona, co zapowiadało, że będzie kolejna atrakcja tego wieczoru.
- To co dziewczyny pijemy? - Zapytała Sid.
- Polewaj. Meg dobrze się czujesz? - Pokręciła przecząco głową. - Daj mi śmietnik. Szybko!
W ostatniej chwili Sydney zdążyła z koszem. Jeszcze chwila i by to się o wiele gorzej skończyło. Meg haftowała dobre parę minut. Opróżniła chyba cały swój żołądek. Z zielonej zmieniła się na białą jak kartka papieru. Chciałyśmy jej zrobić herbatę, ale uparła się że nic jej nie jest i może dalej pić. Odpuściłyśmy, żeby nie robić awantury.
- Dlaczego tu mieszkasz?
- Co takiego?
- No wiesz dlaczego się tu przeprowadziłaś?
- To skomplikowane. - Pomimo, że nieźle dałam czadu nie chciałam mówić o tym.
- Nikt normalny by tu nie przeprowadził się.
- Zamknij się Megan. - Powiedziała Sid. - Nikt nie musi ci się spowiadać.
- Przecież to jest kompletna dziura. Nic tu nie ma, żadnych perspektyw na przyszłość. Co tu w takim razie robisz? Z własnej woli chyba byś się tu nie przeniosła co?
- Weź się zamknij. Jesteś pijana.
- Weź się odpieprz. Czuję się świetnie. Adel przecież nam możesz powiedzieć. Co takiego się stało?
- Nie chcę o tym mówić.

- Przestań! - Już nie mogłam tego znieść. - O niczym wam
nie powiem, nie chcę o tym rozmawiać i koniec. Muszę wyjść się przewietrzyć.
Na dworze było przyjemne, orzeźwiające powietrze. Nie było ani za zimno, ani za gorąco, a w sam raz. Wzięłam parę głębokich oddechów i usiadłam na schodkach. Oparłam się o szczebelki i wygodnie się rozsiadłam. Nie zamierzałam tam zbyt szybko wracać. O nie. Musiałam ochłonąć bo mogło by to się źle skończyć, a tego nie chciałam.
*Gabriel*
Miał rację ona była inna, niczym rajski ptak. Każdy najmniejszy gest wykonywała z największą gracją, poruszała się tak płynnie, a jej głos był jak najczystsza melodia. Ideał. Gdyby nie przysięga bym ją zabrał ze sobą. Zabrał z dala od tego wszystkiego. Dał bym jej szczęście, spokój, wszystko czego by tylko zapragnęła. Ale była poza moim zasięgiem. Zazdrościłem mu. Miał najcenniejszy skarb, ją. Tyle, że ona o tym nie wiedziała, o wielu rzeczach nie miała pojęcia. Miała takie piękne, normalne życie, niestety już nie na długo. Wszystko miało się zmienić. Tak bardzo chciałem ją ocalić. Znałem ją tylko z opowieści, ale to mi w zupełności wystarczało.
- Nie ładnie się tak natarczywie przyglądać komuś. - Zaświergotał ktoś koło mojego ucha.
- Nie ładnie tak ludzi od tyłu zachodzić.
- Nie mów, że tego nie lubisz. - Delikatnie przejechała koniuszkami palców w dół mojej ręki. - Uwielbiasz to.
- Przestań. Nie teraz. Lepiej mi powiedz co ty tutaj robisz?
- Stęskniłam się za tobą.
- Kim?
- Chcę wiedzieć kim ona jest. Dlaczego tak bardzo namieszała.
- Nie mogę ci tego powiedzieć.
- Dlaczego? - Założyła dłonie i czekała na odpowiedź.
- Bo to tajne. Z czasem się dowiesz, a teraz wracaj do domu. To nie twoja sprawa.
- Nie chcę. Chcę zostać z tobą.
- Nie! - Powiedziałem odrobinę za głośno. - Nie powinno cię tu być. Jeśli Blake się dowie, że w ogóle tu byłaś obydwoje będziemy mieli przejebane. Tego chcesz?
- Nie. - Zapadło milczenie. Dopiero po chwili się odezwała. - Lepiej będzie jeśli wrócę. Do zobaczenia niebawem. - Pocałowała mnie i zniknęłam w mroku.
Wróciłem wzrokiem na werandę, ale schody były już puste. Zniknęła. Pewnie wróciła do domu, albo z dziewczynami dalej baluje. Byłem zmęczony więc wróciłem do domu. Nie było jeszcze Blake'a więc wysłałem mu smsa i położyłem się spać.
*Adelaida*

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz