wtorek, 6 maja 2014

Prolog

   Spaceruję we mgle. Widzę tylko niewyraźne kontury... nagrobków? Tak to na pewno są nagrobki. Dotykam jednego z nich w kształcie anioła. Po jego marmurowych policzkach płyną krwawe łzy. A może mi się tylko wydaje? Może majaczę? Tak to nie może być prawda, znowu mam schizy. Idę dalej. Coś za mną szura. Przyspieszam krok. Słyszę coraz wyraźniejszy dźwięk materiału sunącego po trawie. Zaczynam biec, a moje serce bije jak szalone. Potykam się. Ktoś pomaga mi się podnieść. Podnoszę głowę, a moim oczom ukazują się puste oczodoły. Zieją przerażającą pustką. Ich właściciel próbuje przewiercić mnie nimi na wskroś.
- Nadszedł twój koniec.
   Nie mogę w to uwierzyć. Kręcę niedowierzając głową, jestem przerażona. Właściciel pustych oczodołów śmieje się z moich nieudolnych prób oswobodzenia się, a ja nie wiedząc co robić po prostu krzyczę ile sił w płucach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz