Drogę do domu pamiętam jak przez mgłę. Nie zwracałam szczególnej uwagi na otoczenie. Byłam zupełnie pochłonięta swoimi myślami. Wszystko wydawało mi się takie samo, monotonne, szare. Nie miałam na nic ochoty. Gdy tylko dotarłam do domu rzuciłam się na łóżko. Zwinęłam się w kłębek i po prostu leżałam patrząc jak za oknem robi się ciemno. Nie wiem kiedy zasnęłam, lecz gdy się obudziłam na dworze była noc. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła północ. Zwlokłam się z wyrka i poszłam na małą wycieczkę do lodówki. Mój żołądek dał o sobie znać, w końcu nic nie jadłam od paru dobrych godzin. Zrobiłam kanapki z szynką i pomidorem oraz herbatę. Usiadłam przy stole i w spokoju skonsumowałam późną kolację.

Następnego dnia nie miałam ani chwili spoczynku. Ciocia wreszcie była w domu i stwierdziła, że powinnam rozpakować resztę swoich pudeł, a to co niepotrzebne wynieść na strych. Gdyby nie to, że pudła z deczka mi wadziły i na okrągło się o nie potykałam bym ich nie ruszała. Nie czułam większej potrzeby ich wypakowywania. Zawierały stare pamiątki i rzeczy mamy. Nie potrafiłam się z nimi rozstać więc zabrałam je tu ze sobą. Były to stare albumy ze zdjęciami, figurki, ulubione książki i przedmioty. Wybrałam moje ulubione i ustawiłam je w całym pokoju. Najwięcej było książek. Półki uginały się pod ich ciężarem. Mama uwielbiała je czytać. Były dość stare i zapisane łaciną. Nigdy jakoś szczególnie mnie do nich nie ciągnęło, ale mama tłumaczyła, że są one bezcenne i jest w nich zawarta niewyobrażalnie wielka ilość wiedzy i mocy. Pytana o co jej tak dokładnie chodzi z tą mocą nie odpowiadała. Udawała, że nie było tego pytania. Mówiła, że kiedyś nadejdzie moment kiedy moje zaciekawienie wzrośnie do tego stopnia, że je zacznę czytać i dociekać wielu rzeczy. A gdy jedną przeczytam nie spocznę dopóki nie przeczytam całej reszty. Nigdy jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić.
Pozostałe rzeczy zapakowałam ponownie do pudełek i wyniosłam na strych. Nie różnił się on od innych strychów chyba niczym. Pełno tu było rupieci, pudeł i szaf. Każda była czymś zapełniona. A to jakimiś starymi ubraniami, to zabawkami to książkami. Zanim bym to wszystko przejrzała minął by tydzień. Przejrzałam wybiórczo półki. Na jednej z nich było pudełko z imieniem mojej mamy - Agnes. W środku były pamiętniki i zdjęcia. Zabrałam je ze sobą i schowałam pod łóżko. Postanowiłam je wieczorem uważniej przejrzeć. Może dowiem się tam czegoś o niej więcej. Nie była zbyt wylewną osobą. Nie lubiła mówić o przeszłości. Nie lubiła do niej wracać, rozdrapywać starych ran.
Popołudnie spędziłam z ciocią. Zabrała mnie na pizzę i na spacer po mieście. Jak do tej pory zawsze się wymigiwałam od tego. Nie miałam czasu albo chęci. Dziś w końcu się przełamałam. Potrzebowałam trochę towarzystwa. Samotność zaczynała mi ciążyć, a wyjście z ciocią był doskonałym rozwiązaniem na to.
Podczas spaceru ciocia opowiadała jak to gdy były małe, ona i mama, jak bawiły się razem. Były bardzo związane ze sobą, niczym bliźniaczki choć dzieliły je dwa lata różnicy. Były nawet bardzo podobne do siebie z wyglądu więc zdarzało się, że ktoś je mylił ze sobą. Nawet gdy dorosły nie zatarły się między nimi siostrzane więzy. Były najlepszymi przyjaciółkami i o wszystkim sobie mówiły.
- Ciociu skoro byłyście ze sobą tak blisko powinnaś wiedzieć dlaczego mama zdecydowała się stąd wyprowadzić.
- Przykro mi, ale tego nie wiem. Był taki okres w jej życiu kiedy się w sobie zamknęła. Pisała pamiętnik, ale nigdy go nie znalazłam.
- Pełno ich jest na strychu.
- To nie te. Ten był innym. Wszędzie z nim chodziła albo go chowała jakby tam były jakieś wielkie tajemnice. Jako dziecko miałyśmy wiele skrytek, ale w nich nie znalazłam go. Nie wiem co z nim zrobiła. Jeśli chcesz to go szukaj, ale wątpię, że go znajdziesz. Twoja matka była mistrzynią w chowaniu rzeczy.
* Blake *

- Witaj braciszku.
- No cześć.
- Co ty taki nie w humorze? Czyżby twoja panienka dała ci kosza? Hahah. - Tak to do niego było by nie podobne gdyby nie pożartował sobie ze mnie.
- Nie, nie o to chodzi.
- To o co?
- Zgubiłem teczkę.
- Tą teczkę?! - Ups, był wkurzony.
- Tak, tą.
- Czyś ty do reszty ocipiał?! Jeśli wpadnie w niepowołane ręce już po tobie! Ty w ogóle myślisz?! Boże co ja się z tobą mam.
- Musiała mi wypaść kiedy wpadłem na nią.
- Na nią?! Czy ty możesz mówić konkretnie?! Nie jestem cholernym jasnowidzem.
- No na Adelaidę. Nie jest tak źle.
- Nie jest tak źle? Nie jest tak źle?! Jest fatalnie. Miałeś ją jedynie obserwować, sprawdzać z kim się zadaje i ją ochraniać gdy zajdzie taka potrzeba.
- No przepraszam. Nie popełnię więcej błędu.
- No jasne, że nie popełnisz. Wysyłam do ciebie Gabriela. Będziecie od tej pory partnerami.
- Dobrze wiesz, że działam sam. On mi nie jest potrzebny. - Mówiłem przez zaciśnięte zeby.
- Nie ma dyskusji. Już postanowiłem. Na razie braciszku.
Fuck, fuck, fuck. Co za porażka. Zatłukę tego idiotę. Nie będzie mi mówić co mam robić. Nie potrzebuję jakiegoś smarkacza do pomocy. Będzie mi aby przeszkadzać, ale nie trzeba zrobić na przekór mi. Nigdy nie przepadałem za Gabrielem. Od zawsze lubił się ze mną droczyć i wyprowadzać mnie z równowagi. Przeważnie też nie byłem mu dłużny. Może i zachowywałem się czasem jak dziecko, ale momentami nie szło z nim wytrzymać. Był tak zadufany w sobie i takim egoistą, że wytrzymanie z nim w jednym pomieszczeniu jednej godziny było katorgą. Może i był dobry w tym co robił, to i tak nie mogłem się do niego przekonać. Gdybym mógł to już dawno temu bym go udusił gołymi rękami, lecz niestety nie było to takie proste jak by się mogło wydawać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz