piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 12

   Ostatnie dni były dla mnie męczarnią. Na każdym kroku każda zagorzała fanka Blake'a próbowała zabić mnie wzrokiem i zbłaźnić. Starałam się to olewać choć miałam wielką ochotę niektórym z nich zrobić krzywdę. Gdyby nie silna wola i opanowanie by było z nimi źle. Dobrze też na mnie działało bieganie. Okazało się niezawodnym sposobem na zwalczanie złych emocji. Mogłam się w końcu wyżyć. Czasem zastanawiałam się co się ze mną stało. Kiedyś nie byłam taka, byłam neutralna, spokojna, a teraz? Teraz czuję się jak bomba z opóźnionym zapłonem. Wystarczy tak niewiele, a ja mam ochotę zrobić komuś krzywdę. Wszystko zaczyna mnie denerwować. Boję się nowej siebie. Czasami mam wrażenie, że staję się taka jak ta dziewczyna z obrazu. Nie chcę taka być. Nie wiem co mam robić, do kogo się zwrócić. 
   Siedziałam w pokoju i oglądałam swój ulubiony serial, czekając na Sydney. Umówiłyśmy się, że wpadnie do mnie wcześniej i razem pójdziemy na zakupy. Sama bym sobie chyba nie dała rady. Poza tym z nią było weselej. Mogłam na chwile oderwać się od moich myśli. Mogłam się założyć, że to nie będą najspokojniejsze zakupy, nie z nią. Zawsze coś musi się wydarzyć. Ostatnio gadała do jakiegoś nieznajomego bo myślała, że idę za nią, a ja szukałam sobie gazety. Potem przez całą drogę do domu szła obrażona, a ja zwijałam się ze śmiechu. Dziś też nie obeszło się bez jakiegokolwiek odpału. Oczywiście jak to my zagadałyśmy się i wpadłyśmy na jakiegoś gościa. Był mniej więcej w naszym wieku i był całkiem przystojny. Najlepsze jednak było to, że uciekł ze sklepu szybciej niż my pozbierałyśmy nasze zakupy, które znalazły się na podłodze. Wyglądało to jakby się nas przestraszył. Inni też ze zdziwieniem na niego popatrzyli i wrócili do swoich zajęć. 

*Gabriel*

   Czym prędzej uciekałem ze sklepu. Miałem nie rzucać się w oczy, a zamiast tego wpadłem na nie. Po jaką cholerę zająłem się wtedy tym sms'em? Powinienem był zostawić ten telefon w domu. Co ja sobie myślałem? Gdy byłem wystarczająco daleko wyjąłem go z powrotem i jeszcze raz uważnie przeczytałem sms'a. Był od Kimberly. Pisała, że bardzo tęskni za mną i nie może się doczekać, aż wrócę do domu. Wydało mi się to dziwne. Ostatnimi czasy trochę się zdarzyło, ale nie wydaje mi się bym na serio bzikował. To niemożliwe. Już parę razy wydawało mi się, że ją widzę. To musiała być ona tylko jak? Musiała mnie okłamać. Czułem jak ogarnia mnie złość. Musiałem dowiedzieć się prawdy. Jedynym rozwiązaniem było wykonać jeden telefon. Wybierając numer trzęsły mi się ręce. Bałem się tego czego mogę się dowiedzieć. Blake i jego brat będą wściekli i to bardzo. 

*Blake*

   Nie mogłem uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałem.Więc mu się nie wydawało. Miał rację, ona też jest tu. Tylko czego chce? Przecież żadnej korzyści z tego nie będzie mieć. No chyba, że posądza o coś Gabriela. To by miało sens, tylko dlaczego nie zrobiła tego wcześniej? Przecież mogła i miała dowody. Nie rozumiałem tej dziewczyny, ani jego. Ale co jak co idealnie się dobrali. Czasem mu zazdrościłem tego, że miał w ogóle kogoś. Nie to, że ja nie miałem w ogóle dziewczyn, ani żadna się za mną nie oglądała, ale wszystkie były takie same. Żadna nie była taka jakiej szukałem. Mój brat twierdził, że za dużo naczytałem się o romantycznej miłości. Może to po części prawda, ale coś w tym było. Nie chciałem być z byle kim. Ale to w tym momencie nie było ważne. Ważniejsze jest to, że sprawy się pokomplikowały. Mamy teraz na głowie jeszcze ją, a ona bywa nieobliczalna. Do wielu rzeczy jest zdolna i nic jej nie powstrzyma. Byliśmy w niezłych tarapatach. 
- Co teraz? - Zapytał Gabriel. Widać było, że się bał i miał czego. 
- Przydało by się ją znaleźć i unieszkodliwić. 
- Ty chcesz ją zabić?!
- A tobie gorzej? Zamkniemy ją do końca sprawy w piwnicy. Mam tam taką ładną celę. 
- Wolę nie wiedzieć po co ci ona. 
- I bardzo dobrze, a teraz przydaj się na coś i weź się w garść. Musimy ją odnaleźć zanim namiesza. 
- Wiesz, że to nie będzie łatwe? Ona umie się maskować. 
- Chyba zapomniałeś kim jesteś. Jesteś tropicielem, znajdziesz ją. Musisz. 
   Byliśmy w kropce. Musimy zachować ostrożność. Nasz cały plan już się wali. Mieliśmy tylko ją przypilnować by przeszła przemianę bez większych przeszkód i ją zabrać zanim narozrabia. A teraz mamy jeszcze Kimberly i czarownice. Gorzej już chyba być nie może.

*Adelaida*

   Było już sporo po północy, a my w najlepsze balowałyśmy. Myślałam, że będziemy oglądać filmy, trochę wypijemy i coś zjemy, ale trochę inaczej wyszło. Megan nie żałowała i przyniosła dość sporą jak na nas trzy ilość alkoholu. Imprezka rozkręciła się na całego. Bawiłyśmy się, gadałyśmy, tańczyłyśmy. Alkohol szumiał nam w głowach. Było wręcz pewne, że następnego dnia będziemy mieć kaca. Ale mimo wszystko było warto. Niedługo po drugiej było już do Sydney. Leżała na dywanie i liczyła gwiazdy na suficie. Mówiła, a raczej bełkotała, że widzi kometę i rakietę z małpą. Była nieźle wstawiona. Megan za to zaczęła mnie wypytywać subtelnie o różne rzeczy. Może i miałam trochę w czubie, ale to nie był powód bym wyśpiewała jej cały mój życiorys. Mówiłam jej tylko tyle ile uważałam za słuszne. Nie ufałam jeszcze nikomu na tyle mocno by mu zdradzić wszystko.
   Wypiłyśmy jeszcze trochę i zmógł nas sen. Znowu śnił mi się ten anioł. Widzę jak krwawi, jak patrzy się na mnie błagalnym wzrokiem. A potem znów te puste oczodoły. Czuję ból, strach, krzyczę najgłośniej jak umiem. Potem pochłania mnie ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz