niedziela, 24 sierpnia 2014

Liebster Blog Adwards

   Kompletnie nie wiem jak mam podziękować Natalii za to wyróżnienie, to wiele dla mnie znaczy. Nie wiem jak wyrazić podziękowania godne tej nominacji. Nie sądziłam, że kiedykolwiek mnie to spotka, to chyba ucieleśnienie marzeń każdego blogera. Dziękuję za to z całego serca. ;) 
   Może najpierw zacznę od tego czym jest Liebster Blog Adwards.

Nominacja Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera  w ramach uznaniaza za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cie nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób, informujesz ich o tym oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.
 
Oto odpowiedzi na pytania Natalii: 
1. Co zainspirowało cię do prowadzenia bloga?
Zainspirowały mnie inne blogi, które zaczęłam czytać. Jestem marzycielką i uwielbiam wymyślać różne historie. Próbowałam je na początku pisać, ale w końcu postanowiłam napisać własne opowiadanie tak na spontanie, co jakiś czas po prostu wrzucić jakiś rozdział i zobaczyć czy mi się uda. Były wzloty i upadki, parę blogów powstało przed tym i wyszło tak jak wyszło. Zainspirowały też mnie książki, które czytałam. Stwierdziłam, że skoro ich autorki mogły coś takiego napisać to dlaczego ja też bym nie mogła spróbować? 

2. Czerpiesz przyjemność z prowadzenia go?
Tak, to wielka przyjemność prowadzenia takiego bloga. Przede wszystkim ze względu na to, że możesz podzielić się z kimś tymi wszystkimi pomysłami, możesz pokazać mu cząstkę siebie. 

3. Liczy się dla ciebie ilość komentarzy pod postem?
Jeśli mam być szczera to nie za bardzo. Nie to, że nie obchodzi mnie co o moim blogu sądzicie, ale nie dbam o ilość tych komentarzy. Ich treść jest ważniejsza. Poza tym bardziej zwracam uwagę na ilość wejść.

4. Jakie są twoje trzy ulubione blogi?
http://s3condbreathe.blogspot.com/
http://samotnosc-na-zyczenie.blogspot.com/
http://legendarna-lowczyni.blogspot.com/
 
5. Jak najchętniej spędzasz wolny czas?
Zazwyczaj mam go mało, ale najchętniej spędzam go ze znajomymi, pisząc opowiadanie, słuchając muzyki, bądź czytając książki. Jestem prawdziwym molem książkowym. 
 
6. Ile czasu dziennie/tygodniowo spędzasz na bloggerze?
Jestem tu dość często, bo praktycznie wchodzę na niego codziennie by zobaczyć czy są jakieś nowe posty, czy są nowe komentarze lub po prostu zobaczyć czy liczba wejść się zmieniła. Ile dokładnie przebywam na nim nie wiem, nie liczę czasu.
 
7. Ulubiona piosenka?
Mam ich wiele, ale nie wiem dlaczego wciąż wracam do Neon Hitch- Love U Betta. Jest genialna. ;)
 
8. Lubisz czytać książki? Jeśli tak to jakie?
Jak już wcześniej wspomniałam jestem molem książkowym, uwielbiam czytać książki. Można powiedzieć, że jest to mój nałóg. Gdy się w jakąś wczytam trudno mnie z niej wyrwać, tak jak gdybym była w transie. Przeważnie czytam fantastykę, ale od czasu do czasu lubię też sięgnąć do czegoś innego np. horrorów. 

9. Wierzysz, że twoje marzenia mogą się spełnić?
Może nie tyle co wierzę, ale mam nadzieję, że choć w części zostaną zrealizowane. Życie bywa nieprzewidywalne, a marzenia uskrzydlają. Spełnią się tylko wtedy gdy uwierzymy w siebie i swoje możliwości.
 
10. Jakie masz rady dla młodych blogerek?
Przede wszystkim powinnyście być cierpliwe, nie od razu Rzym zbudowano. Nie zawsze wszystko wychodzi od razu, często na początku mamy wiele upadków zanim odnajdziemy swój własny styl i to o czym będzie nasz blog. Uwierzcie w swoje możliwości, bo na pewno jesteście świetnymi osobami, a wasz blog będzie jedyny i niepowtarzalny. Nie starajcie się kopiować innych, odnajdzie w tym siebie i wszystko pomału będzie szło po waszej myśli. Oczywiście będą wzloty i upadki, ale nie poddawajcie się. Po prostu bądźcie sobą i róbcie to co was uszczęśliwia.
 
11. Co ci się podoba w moim blogu?
To, że on jest twój i robisz to co lubisz. Lubię to jak piszesz, nie szukasz wyszukanych słów, twój blog jest prosty, ale ma coś w sobie, że gdy zaczniesz go czytać nie chcesz skończyć.

Nominowani:
 
Pytania dla nominowanych: 
 
1. Co jest twoją siłą napędową?
2. Co daje ci prowadzenie bloga?
3. Wolisz książki czy filmy? 
4. Ulubiony film?
5. Jakie masz hobby?
6. Czym się kierujesz w życiu?
7. Ulubiony serial?
8. Jeśli byś mogła/mógłbyś być istotą nadprzyrodzoną to jaką i dlaczego akurat nią?
9. Jak zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?
10. Czy prowadząc bloga jesteś szczęśliwy/a?
11. O czym marzysz?
 
To by było na tyle i dziękuję jeszcze raz. Mam nadzieję, że nominowane przeze mnie blogi wam się spodobają. Do napisania kochani <3
 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 16

*Anthony*

   Wreszcie byłem wolny, pełny mocy. Wszystko było tak jak za starych czasów. Wciąż byłem przystojny, młody i niebezpieczny dla swoich wrogów. Mogłem mieć wszystko, a chciałem ją, moją wybawczynię. Była taka piękna i niedostępna. Miała też w sobie coś mrocznego, czegoś czego nie rozumiałem w pełni. Była idealną kandydatką na moją królową i nią zostanie. Nie obchodzi mnie co ona chce, zrobi to co ja będę uważał za słuszne. Zawsze dostaję to co chcę, a jeśli ktoś się sprzeciwia mi kończy marnie. 
   Ominąłem martwe ciało czarownicy. Biedulka nie takiej przyszłości się spodziewała. Widziałem i czułem wszystko, każde jej wspomnienie, uczucie, marzenie. Teraz ta życiodajna siła należy do mnie. To wspaniałe uczucie. Zapomniałem już jak to jest żyć. Spędziłem ponad dwieście lat zmieniony w tą rzeźbę. Anioł? Na serio? Nie było ich na nic więcej stać? Głupi nieśmiertelni, teraz już nie są w stanie mi zrobić krzywdy, zatańczą tak jak ja będę grał. Nie są w stanie mi zrobić krzywdy, jetem najpotężniejszy, potężniejszy niż byłem poprzednio.
   Próbowałem ją znaleźć, ale na próżno. Zniknęła, ale to nie problem. Przede mną nikt się nie ukryje.

*Blake*

   Przybyliśmy za późno. Ich już nie było. Wszędzie walały się trupy czarownic, nic więcej. Miałem ochotę powybijać każdego, kto by mi w tym momencie wszedł w drogę.
Ledwo co się powstrzymywałem. Jakby jeszcze tego było mało zniknął Gabriel. Góra nie będzie zadowolona. Pewnie pomyślą, że ma coś z tym wspólnego. Sam się zastanawiam czy nie maczał w tym palców. On i Kimberly są do tego zdolni. Byli czarnymi owcami, zawsze pakowali się w kłopoty. Było mi go żal bo pewnie straci głowę, taka była kara za zdradę. Nie było litości dla takich osób. Nie było nas przesadnie dużo więc każdy dbał o ciągłość jego rodu. To było najważniejsze. Nasz gatunek ponad wszystko. 
   Próbowałem ją zlokalizować, ale coś skutecznie zakłócało sygnał, kryło ją. Potrzebowałem tropicieli, którzy już byli w drodze z moim bratem. Nie był zachwycony obrotem spraw. Chciał, żeby to było zrobione po cichu i szybko, a zajęło nam to sporo czasu, a i tak nic z tego nie wyszło. To była moja pierwsza porażka. Zawsze wszystko wychodziło, aż do teraz. Ona była inna. Miała coś takiego w sobie co ją odróżniało od reszty nieśmiertelnych. Nie mogła mieć sobie równych. To mi się w niej podobało, ta inność.
    Wróciłem zdenerwowany do domu. Tam na mnie już czekali wszyscy. Czas zacząć poszukiwania. Nie mogliśmy pozwolić by stała jej się większa krzywda. Była zbyt cenna dla nas, dla mnie.

*Adelaida*

   Ocknęłam się w starym domu. Nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna, ale wkurzało to mnie. Miałam już dość tracenia świadomości, dlaczego ja? Byłam wyczerpana. Wszystko mnie okropnie bolało. Ale już się nie bałam. Nie wiem czy to zasługa adrenaliny, szczerze to mnie teraz nie obchodziło. Ważniejsze było to, że mogłam trzeźwo myśleć. Pomimo zmęczenia starałam się nie zasnąć. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie panował półmrok, paliły się jedynie świece. Czułam się jak w szopie na cmentarzu, ale to nie była ta sama szopa. Byłam wręcz tego pewna w stu procentach. Przede wszystkim tu nie pachniało ziołami, a jedynie starością. Poza tym byłam przywiązana do całkiem wygodnego krzesła, a tam takiego nie było. Czułam też obecność kogoś. Obserwował mnie z mroku. Nie powiedział nic, nie pokazał się, po prostu tam był i patrzył na mnie. Mimo wszystko i tak wiedziałam, że tam ktoś jest. Jego wzrok wręcz przewiercał moją duszę na wylot tak jakby badał mnie od wewnątrz, próbował coś znaleźć. 
- Kim jesteś? - Zapytałam osłabionym głosem. 
- Śmiercią. Pytanie jednak jest kim ty jesteś. - Usłyszałam w myślach. Wręcz słyszałam ten męski głos. 
- Jak to zrobiłeś?
- Nie boisz się mnie?
- A powinnam?
- Każdy się mnie boi, jestem w końcu śmiercią. Kim ty jesteś?
- Nikim istotnym. Zwykłym człowiekiem.
- Dlaczego kłamiesz? Przecież widzę, że nie jesteś człowiekiem.
- Wydaje ci się. Jestem człowiekiem, tylko człowiekiem. - Nie wiedziałam o co mu chodzi. Przecież nikim wyjątkowym nie byłam. To nie możliwe.
- A to ciekawe. Ty o niczym nie wiesz, nie wiesz kim jesteś. Nikt ci nie powiedział?
- Ale czego?!
- Jesteś hybrydą. Pół nieśmiertelna, pół śmierć. 
 

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 15

*Kimberly*

   Znajdowałam się przy bramie bardzo starego cmentarza. Nikt tu od lat nie był chowany. Każdy o nim zapomniał, no prawie każdy. Stał się on miejscem kultu czarownic, niewielu było śmiałków, którzy odważyli się wejść na jego teren. Zazwyczaj wychodzili inni. Mówili, że widzieli tu straszne rzeczy, nie mogli potem normalnie funkcjonować, więc najczęściej popełniali samobójstwo. Wiedźmy wiedziały jak strzec swojego terytorium przed wścibskimi osobami. Lubiły prywatność. 
   Już z daleka było czuć zapach świec i tych wszystkich ich cudownych roślinek. Przyprawiało to mnie o lekkie zawroty głosy, które ustąpiły dopiero po przyzwyczajeniu się do tych zapachów. Było czuć jeszcze krew i ją. Nie dało się pominąć jej zapachu, pachniała już inaczej, przyjemniej, smaczniej i dojrzalej. A to wszystko przez jej moc, która teraz była w pełni. Czułam od niej przyjemne mrowienie w całym ciele.  Była taka potężna. Niewielu taką miało. Przeważnie pochodzili z bardzo starych rodów i rodzili się z nią. Ale ta wydawała się ciut inna, wyjątkowa. Jakby miała nutkę w sobie czegoś jeszcze. Musiałam się dowiedzieć czego. Musiałam ją mieć.
   Żeby się do niej dostać musiałam się nieźle nagimnastykować. Tutaj nie działała część moich mocy, więc co rusz się potykałam o jakiś nagrobek lub grzęzłam w błocie. W końcu okropnie zdenerwowana doszłam do centralnej części cmentarza. Pośrodku niego stał pomnik. Był to anioł. Jego twarz wyglądała znajomo, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd go znam. To nie było najistotniejsze teraz, musiałam ją znaleźć. Zaczęłam węszyć. Nie mogłam sobie teraz odpuścić. Nie kiedy byłam tak blisko. Na moje nieszczęście jedna z tych jędz mnie zauważyła. Nie miałam czasu uciec. 
   Kiedy ocknęłam się leżałam w szopie koło jakiejś małolaty z kolorowymi pasemkami. Świetnie. Mój cały plan szlak strzelił. Miałam ochotę roztrzaskać tą szopę, aby by się kurzyło. Byłam niesamowicie wkurzona. Było tak cholernie blisko i nagle te popierdzielone małpy znowu mi wszystko zniszczyły. Zemszczę się na nich. Nie wiem jak ani kiedy, ale to zrobię. Pożałują, jeszcze będą błagać mnie o litość. 

*Gabriel*

   Wszystko już sobie opracowałem. Wiedziałem gdzie ich szukać. Skoro śnił się jej Anthony to w tylko jednym miejscu mogły być, na cmentarzu. Nawet dziecko by to wiedziało. Blake też musiał wiedzieć co oznaczało, że nie miałem zbyt wiele czasu. Musiałem się pospieszyć. Spakowałem to co najpotrzebniejsze do plecaka i wyszedłem przez okno. Upewniłem się, że nikt mnie nie widział i pobiegłem ile sił w nogach na cmentarz. 
   Na miejscu od razu przeszedłem do działania. Zlokalizowałem ją choć przeszkadzały mi te okropne zapachy i zaklęcia jakie utworzyły wcześniej wiedźmy. Były dość silne, czyli ktoś musiał już po nią przyjść, ale wpadł w ich łapska. Musiałem być ostrożniejszy. Jeden nieostrożny ruch i bym skończył jak tamta osoba. Najlepszym rozwiązaniem było wtopić się w tło. Z wielkim trudem udało mi się to. Moje moce buntowały się. To musiała być sprawka wiedźm. To była ich specjalność. 
   Odnalezienie Adel nie było trudne. Była w kaplicy lub czymkolwiek innym to było. Co najdziwniejsze nie tylko jej zapach tu wyczułem. Były jeszcze dwa. Jednego nie poznawałem, ale drugi znałem bardzo dobrze. Należał do Kimberly. Głupia idiotka. Ma za swoje. Zapewne chciała zdobyć moc Adel, ale jej się nie udało. To była jedyna rzecz za jaką mogłem podziękować wiedźmom. Jeden problem mniej. Teraz tylko jak stąd wyprowadzić Adel niezauważoną. To graniczyło z cudem. Wszędzie były wiedźmy. Schowałem się za kapliczką i czekałem na odpowiedni moment. 

*Adelaida* 

   Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Moja głowa pulsowała od nadmiaru odczuć. Czułam się jakbym była jakąś elektrownią. Myślałam, że zwariuję. Chciałam, żeby to się skończyło, ale nie wiedziałam co robić. Jak to zatrzymać? Te wszystkie zapachy, odgłosy, obrazy doprowadzały do szaleństwa. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Coś mnie powstrzymywało. To był jakiś materiał w moich ustach. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na dworze, na ołtarzu. Byłam okropnie przestraszona. Na dodatek związali mi nogi i ręce. Sznur palił mi skórę. Nie wiedziałam jak długo jeszcze wytrzymam. Czułam jak po policzkach płyną mi słone łzy. 
   Wszyscy stanęli wokoło mnie i posągu anioła. Posągu, który mi się śnił. Brakowało jedynie tych okropnych czarnych oczodołów. Wszyscy zaczęli coś recytować.Najpierw cicho, a potem coraz głośniej i pewniej. Myślałam, że pęknie mi głowa. Gdy błysnęło ostrze nie wytrzymałam. Nie wiem jak to zrobiłam, ale zerwałam więzy. Uciekając poczułam ostrze na swojej skórze i jak ciepła krew trysnęła z rany. Nie miałam czasu na ocenianie jak głęboko weszło ostrze, musiałam uciekać. Tylko o tym myślałam. Każdy próbował mnie złapać, ale jakimś sposobem każdy kto mnie dotknął padał jak rażony prądem. Nie zwracałam na to zbytnio uwagi. Nie zastanawiałam się jak to robiłam, ani czy ludzie ci są martwi. Po prostu uciekałam jak najszybciej. Tak jak we śnie potykam się. Gdy podnoszę oczy widzę je. To te same oczodoły.
- Nadszedł twój koniec.
   Nie chcę tego słuchać. Próbuję uciec, ale nie mogę. Złapał mnie. Czuję jego kościste ręce na swoim ciele i ten ohydny oddech. Szarpię się, kopię, ale na nic. Jego ręce oplatają mnie jeszcze mocniej, a potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tracę przytomność. 

*Denise*

   Cholerna dziewucha! Uciekła! Jak jej się to udało?! To przecież nie możliwe. Ma większą moc niż przypuszczaliśmy. No nic. Wiem co mam robić. Mam chyba dość krwi. Muszę dokończyć to co zaczęłam. Zebrałam ludzi i zaczęliśmy mówić zaklęcie. W końcu
będzie wolny. Uwolnię mego ukochanego. Tego, który był mi przeznaczony. Czuję to, to się naprawdę dzieje. Endorfina wypełnia moje żyły. Jeszcze ostatni składnik, jej krew. Stało się! Udało się! Mam ochotę krzyczeć z radości. Oto on, mój przyszły małżonek stoi przede mną w całej swej okazałości.
- Mój panie. - Klękam u jego stup. Czekam na jego rozkaz. 
- To ty mnie oswobodziłaś? 
- Tak panie. 
- Powstań. Otrzymasz swą nagrodę. 
   Potulnie wstaję. Jestem taka szczęśliwa. Czuję jego moc na swej skórze. Jest taki potężny i wreszcie mój. Tylko jego pragnęłam. Tak bardzo chciałam go dotknąć. Niczego tak bardzo nie pragnęłam jak tego. A on? Ten jego błysk w oku. Widać w nim przekleństwo, zło. Składa na moich ustach pocałunek. Taki delikatny i niewinny, a zarazem taki zaborczy. Mam wrażenie, że odbiera mi nim życie, magię. Chcę przestać, ale nie mogę. Wręcz przeciwnie, pogłębiam pocałunek i zmniejszam przestrzeń między nami. Tracę życie, świadomość. Moje kolana miękną. A potem opadam bezwładniej jak lalka bez życia. Przestaję istnieć...

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 14

*Adelaida*

   Czułam się jakby każda komórka mojego ciała paliła się żywym ogniem, a ciało ważyło tony. Nie miałam siły nawet podnieść powiek. Byłam wykończona. Próbowałam sobie przypomnieć co się takiego stało, ale wszystko było jak we mgle. To było okropne. Czułam się jak w horrorze. Brakowało jeszcze żeby ktoś mnie pokroił żywcem na kawałki i zakopał je w ogródku. Na samą myśl żołądek podszedł mi do gardła, a serce zaczęło mocniej pompować krew. Gdyby nie to, że jestem sparaliżowana to bym pewnie spierdzielała stąd w podskokach.
   Straciłam przytomność. Nie wiem gdzie byłam, jak długo trwałam w takim stanie. Nic nie wiem. Jedynym plusem było to, że mogłam otworzyć oczy. Wymagało to wielkiej siły, ale było warto. To świadczyło, że mój stan się polepsza. Wciąż jeszcze wszystko wydawało się być snem, wszystko było nieostre, nieco rozmazane. Wciąż się bałam, ale już mniej. Wszystko zmierzało w miarę dobrym kierunku. 
   Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu mogłam ruszać kończynami, siąść. Było o wiele lepiej. Wzrok mi się również polepszył. Wreszcie mogłam się rozejrzeć dookoła. Jednak to co zobaczyłam wcale nie było wesołe. Byłam w jakimś pomieszczeniu pełnym świec, masek, słoików z narządami i doniczkami z jakimiś roślinami. Wyglądało to strasznie, w szczególności te słoiki. Na dodatek powietrze pachniało dziwnie. Aż kręciło się w głowie. 
   Siedziałam tak jeszcze chwilę aż usłyszałam głosy. Były coraz głośniejsze. Szybko ponownie położyłam się na podłodze i zamknęłam oczy. Udawałam, że śpię. Gdy były wystarczająco blisko mogłam w miarę rozróżnić słowa. Jakieś kobiety mówiły o rytuale, zaklęciu. Wspomniały też moje imię. Wydało mi się to już całkiem dziwne. Potem otworzyły się drzwi i weszły.

*Denise*

   Od doby Adel pozostawała w stanie odrętwienia, co zaczynało nas martwić. Powinna była już dawno temu się obudzić. Może z czymś przesadziłam? Nie, to niemożliwe. Do tego ta jej koleżanka. Ona też musiała zjeść z Adel. To nie wróżyło niczego dobrego. Zwykłego człowieka mogło to nawet zabić. Nikt nie wiedział jakie to będzie mieć dokładnie skutki więc dziewczynę związaliśmy i czekaliśmy aż się wybudzi. Wtedy zadecydujemy co dalej. 
- Coś jest nie tak. Ona powinna się obudzić. Nie przesadziłaś z żadnym ze składników.
- Nie, to niemożliwe. To pewnie ona. Ona musi to blokować. - Skądś znałam ten głos, ale nie wiedziałam skąd.
- Obyś się nie myliła. 
   Cholera miałam ochotę wziąć ją i potrząsnąć tym ciałem. Cholerna małolata. Wszystko się znowu komplikuje. Jeśli do północy się nie obudzi będę mieć wielkie problemy. Poniosę konsekwencję, bo to będzie moja wina. Nie ważne, że nigdy nie zawiodłam. To nie miało znaczenia. Na ten rytuał czekaliśmy tak wiele lat. Nie mogliśmy teraz zawieść. Ja nie mogłam ponieść porażki. 

*Blake*

   Działo się coś dziwnego. Nigdzie jej nie widzieliśmy. W jej domu panowała głucha cisza. Nie mogłem jej namierzyć tak jakby ktoś ją ukrył. Razem z Gabrielem siedzieliśmy jak na szpilkach. Teraz obydwaj dostaniemy po skórze za niedopełnienie obowiązków. Mogłem się założyć, że to sprawka wiedźm. Czas im się kończy więc wymyślą wszystko byle tylko ją zdobyć. Są zdolne do wszystkiego. Mogą nawet zabić. Już nie raz to robiły, a co dopiero teraz kiedy w grę wchodzi potężny rytuał. Musimy być bardzo ostrożni. Jeden błąd i już po nas. 

*Kimberly*

   Coś jest nie tak. Od doby nie mam nowych wieści od tej małej. Coś musiało się zdarzyć. Albo czarownice w końcu się ruszyły, albo to nieśmiertelni zrobili pierwszy krok. Bardziej spodziewałam się reakcji czarownic. Były groźniejsze, zawsze miały jakiegoś asa w rękawie nie to co my. Mimo wszystko musiałam przebadać wszystkie opcje. Bez jednoznacznych wiadomości nie mogłam niczego zrobić. No mogłam jedynie wrócić do domu, ale nie chciałam. Chciałam jej mocy dla siebie. Skoro tak się o nią biją to musi być przeogromna. Choć z drugiej strony może być jak bomba z opóźnionym zapłonem. Może mnie zabić, ale o to nie dbam. Nie mam nic do stracenia. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do jej domu. Musiałam zrobić to co umiem najlepiej. Musiałam ją wytropić. Wepchnęłam nos w poduszkę i wąchałam. Gdy złapałam trop wzięłam jeszcze jakąś jej piżamę i pobiegłam tam gdzie prowadził mnie nos. To co znalazłam przewyższało tysiąckroć moje najśmielsze wyobrażenia.