piątek, 5 września 2014

Rozdział 17

*Adelaida*

   To co usłyszałam zamurowało mnie. Jak to w ogóle możliwe? Przecież nie miałam żadnych nadnaturalnych mocy, byłam zupełnie przeciętna. To wydawało mi się wręcz niemożliwe. Czułam się jak w jakimś filmie, albo śnie. To nie mogło być prawdziwe, nie było istot nadnaturalnych. A może się mylę? Ostatnio zdarzyło się wiele rzeczy, których nie da się normalnie wytłumaczyć, ale żeby od razu magia i te sprawy? 
- Bijesz się z myślami, ale to normalne. Po pierwszym szoku jest lepiej, przestajecie wypierać prawdę. W końcu się z nią pogodzisz gdy zobaczysz co potrafisz. 

- A może ja tego nie chcę? Ej chwila jak ja to zrobiłam?
- Mówiłem ci, jesteś w połowie taka jak ja. To u nas zupełnie normalne. Przyzwyczaisz się. 
- No dobra załóżmy, że ci wierzę. W takim razie co jeszcze umiem?
- W tym problem, że nie wiem. Jesteś zagadką, jeszcze nikogo takiego nie poznałem, a uwierz istnieję bardzo długo. Z tego co wiem to niewielu ludzi istniało takich jak ty i nie pożyli zbyt długo. Każdy się ich obawiał, bo nie wiedział jakimi mocami władają.
- Cholera, to chyba nie za dobrze co?
- No nie. 
- Więc co zrobimy?
- Sprawdzimy cię. Mamy sporo czasu na to. Musimy się dowiedzieć co umiesz, byś mogła w razie czego się bronić, ale nie sądzę, żeby to było teraz takie konieczne. Wydajesz się bardzo cenna dla nich. Ale to wcale nie zmienia faktu, że musimy się dowiedzieć jak najwięcej o tobie.
    Nie wiedziałam czy mam się z tego cieszyć czy płakać. Tak właściwie to już nie miałam nikogo więc co mogłam stracić? Nic, ale perspektywa spędzenia ze śmiercią choć paru dni napawała mnie lękiem. Nie wiedziałam czego tak na prawdę mam się spodziewać.

*Kimberly*

   Leżałam na starym materacu w podziemnej celi i czekałam aż zabiorą mnie do domu, na proces, ale jakoś nikomu się nie spieszyło z tym. Każdy był zajęty tą przeklętą małolatą. Co w końcu było w niej takiego, że wzbudzała takie zainteresowanie? Co prawda będąc zamkniętą z nią w szopie wyczułam, że jest trochę inna, ale w tamtym momencie kompletnie to olałam bo sądziłam, że to efekt tych wszystkich ziółek naokoło. Teraz już sama nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia kim ona jest, ale chciałabym wiedzieć i to bardzo.
   Gdy otworzyły się drzwi nie przypuszczałam, że go zobaczę. To był Gabriel. Nie był w najlepszych humorze. Patrzył się na mnie posępnie, ze złością w oczach. Gdyby mógł to by mnie nimi zabił. 
- Czego chcesz? - Zapytałam machinalnie.
- Od ciebie? Niczego, jesteś praktycznie zbędna. - Jego głos miał wręcz lodowaty ton.
- To co tu robię i gdzie my jesteśmy?
- Jesteś moją kartą przetargową. Powiem, że to wszystko twoja sprawka i wydam cię w ich ręce. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że mi uwierzą i darują mi życie. 
- Hahahaha dobry żart. Oni ci nie uwierzą. Już zapomniałeś, że wiedzą kiedy ktoś kłamie, zawsze ich przysyłają na przesłuchania. Nie masz żadnych szans. Skończysz tak samo jak ja. Nie wymigasz się od egzekucji, on nie jest taki łaskawy. 
- Nie znasz go. Nie wiesz do czego jest zdolny.
- Wiem, do masowych egzekucji, mordów. To nie jest świętoszek, nie jedną osobę zabił. 
- Ale nas ocalił, dzięki niemu łowcy nas jeszcze nie powybijali jak zwierzynę.
- Poczekaj jeszcze trochę. Nie będziemy musieli czekać na łowców. 
- Zamknij się. Twoje zdanie się nie liczy. 

*Sydney*

   Ocknęłam się na miękkim łóżku, a wokoło pachniało lawendą. Leżałam w bardzo prostym pokoju. Nie było tu zbyt wiele mebli, a ściany poszarzały ze starości. Sufit był lekko popękany, ale na szczęście nie groził zawaleniem.Pomalutku próbowałam podnieść się do pozycji siedzącej, ale głowa mi na to nie pozwalała. Czułam niemiłosierny ból, jakby ktoś walną mnie w nią obuchem. Jakby tego było mało czułam palący ból w gardle. Wzrokiem odszukałam małą szafeczkę nocną z nadzieją, że znajdę na niej choć szklankę wody. Miałam szczęście bo czekała tam na mnie. Wypiłam ją duszkiem i z powrotem się położyłam. O dziwo z czasem ból zaczął słabnąć i czułam się już o wiele lepiej. Jakiś czas potem mogłam już bez najmniejszego problemu siedzieć, a nawet chodzić. Rozejrzałam się po pokoju, ale niczego nie znalazłam co by mi mogło się przydać. Drzwi były zamknięte więc nie pozostawało mi nic innego aby czekać aż ktoś się zjawi. Położyłam się ponownie na łóżku i czekałam. 
   Nie wiem jak długo czasu minęło bo zasnęłam, ale w końcu ktoś przekręcił kluczyk w drzwiach. Otworzyłam zaspane oczy i nie wiedziałam co mam powiedzieć. To był Blake.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam was, że tak długo musieliście czekać na rozdział, ale przez te dwa ostatnie tygodnie byłam strasznie zabiegana. Od teraz postaram się dodawać nowy rozdział co tydzień lub co dwa w weekend, bo nie wiem ile będę mieć nauki i czy się ze wszystkim wyrobię. Liczę na waszą wyrozumiałość.

                                                                                                                Alex ;)

4 komentarze:

  1. Sama często nie mam czasu (przepraszam że jestem tutaj tak późno). Ale będę czekać cierpliwie :)

    PS: Weź to komuś pokaż czy się promuj bo jest co :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo jest rok szkolny, każdy musi się uczyć, a chciałby też gdzieś wyjść coś jeszcze porobić i tego czasu już nie ma tyle. Mam na dzieję, że będzie warto, ale ten tydzień to jakaś porażka więc dopiero w weekend napiszę rozdział. Na tygodniu nie ma kompletnie kiedy.
      Na razie nie będę, może gdy już będzie całe opowiadanie, albo będę kończyć. Jedną rzecz mogę Tobie i innym czytelnikom zapewnić, na pewno na tym opowiadaniu nie poprzestanę. ;))

      Usuń
    2. Fajnie że potem będzie jeszcze coś. Tak szczerze to ja też będę moje kontynuować :)

      Usuń
    3. O to miło. ;) Ja właśnie bardziej myślę nad nową historią, bo jak na razie nie wyobrażam sobie kontynuacji tej, ale kto wie co mi przyjdzie do głowy. Jak na razie nie zastanawiam się nad zakończeniem, przyjdzie ono w swoim czasie. ;)

      Usuń